DWADZIEŚCIATRZY LATA NA KARKU — STUDENTKA ZARZĄDZANIA — BARISTKA JAKICH PEŁNO — HOBBISTYCZNIE DZIENNIKARKA MUZYCZNA NA BLOGU ZNAJOMEGO — PRZYSZŁA PANI MANAGER EVENTÓW — ŻYCIE SKUPIONE WOKÓŁ KONCERTÓW I FESTIWALI — MOKOTÓW, W ZASADZIE SŁUŻEWIEC — MIESZKANIE W MAŁYM BLOKU NA PIERWSZYM PIĘTRZE PO RODZICACH
Mama i babcia zawsze mówiły, że z Marcelinki będzie wspaniała pani doktor. Wystarczyło tylko spojrzeć w te dobroduszne oczy i zostać oczarowanym jej zaraźliwy uśmiechem. Ona, zdarzało się, czasami też tak myślała. W międzyczasie jednak chciała być astronautą, żołnierzem, panią archeolog, gwiazdą rocka, primabaleriną, ostatecznie groupie i może jeszcze panią reżyser. Skończyło się na zarządzaniu, po licznych łzach i kłótniach, w końcu panna Walewska pokazała rodzicielce język, stwierdziła, że nie tylko kierunki medyczne dają okazję do przeżycia, i że ona pójdzie na zarządzanie, że SGH jest spoko (wcale nie dlatego, by w przerwach pić piwo na Polach, wcale!). Matka załamała ręce, westchnęła ciężko, ale chcąc nie chcąc zaakceptowała (wciąż nie do końca) decyzję córki, zgadzając się również na jej przeprowadzkę. Pewnie tylko dlatego, że mieszkanie, od lat wynajmowane studentom, stanowiące ostatnią pamiątkę po nieudanym małżeństwie, znajdowało się blisko rodzinnego domu pań Walewskich, tym samym skazując Marcelinę na częste odwiedziny matki. Przynajmniej przez pierwsze pół roku, potem już jakoś wszystko się unormowało, rodzicielka obdarzyła ją zaufaniem, więc teraz widują się znacznie rzadziej. Na szczęście! Inaczej pani Walewska złapałaby się za głowę, gdyby tylko wiedziała co to się dzieje w tych sześćdziesięciu metrach kwadratowych, oddanych w ręce Marcelinki.
_______________________________________________________________
Buzia Julia Zanettini. Pod imieniem Marcelinki skrywa się tytułowa piosenka autorstwa Organka. Dawno mnie nie było na blogach, stąd karta gunwo. Miało być chyba śmiesznie, ale nie wyszło...
Nie gryziemy, kochamy. Jesteśmy tylko wredne. I lubimy dłuuugie wątki.
HAAAALO! Ciesze się na powrót, ŻYJMY TYM RAZEM! ;)
Jaka jest panna Walewska? Cóż, Marcelinę opisać jest bardzo łatwo. Ot, to żywe wcielenie muzyki. Radosny uśmiech na rumianej buzi, podskoki w rytm pozytywnych utworów, kołyszące się biodra ilekroć leci Do I Wanna Know. Nic więc dziwnego, że jest stałą bywalczynią festiwali, chodząc na możliwie najwięcej koncertów, na ile jest w stanie (w końcu alimenty na coś trzeba wykorzystać). Odwiecznie chce nauczyć się grać na gitarze, ale jakoś jej to nie idzie. Wokalnie też nie bardzo, więc kolekcjonuje imprezowe tamburyny i udziela się jako niedyplomowana dziennikarka muzyczna (w końcu na co tracić 5 lat życia, skoro Noel i tak powiedział, że wszyscy dziennikarze to idioci). Wspiera swoją obecnością koncerty znajomych, szalejąc pod sceną jak nikt inny, śmiejąc się, że powinni jej za to płacić. Nazbyt otwarta na przygody i poznawanie nowych ludzi. "Zróbmy coś, będzie fajnie!" powtarza ilekroć ma się z kimś spotkać, bo sama w mieszkaniu siedzieć nie lubi. A przecież "Ze mną się nie napijesz" to nie pytanie. Śmieje się głośno, uśmiecha szeroko i zaraża swoim dobrym humorem. Od czasu do czasu złamie kilka przyjaznych serduszek, po drodze zostając wystawioną do wiatru, gdzieś tam popłacze przy smętnych balladach, by zaraz odzyskać optymizm.
Marcelina nie ma z niczym problemu. Na pewno nie z alkoholem. Bo przecież tani alkohol nie mąci w głowie, a szlak pijackich przygód przez bary z szotami wódki, nigdy nie sponiewiera. Kluby, choć świetne, ta lotna matematycznie dziewczyna, przelicza na ilość alkoholu, jaką mogłaby kupić za samo wejście do nich. Bywa w nich więc rzadko, choć pląsać na parkiecie uwielbia i trzeba przyznać, że trudno o lepiej poruszające się w rytm muzyki zgrabne pośladki. Jest prawdziwą Polką, bo jak coś dają za darmo, to będzie i pierwsza w kolejce, byle nie płacić. Tylko na promocje w Biedronce i Lidlu nigdy się nie łapie. Pewnie dlatego, że choć ją nosi, czasem trzeba nadrobić zaległości w serialach i literaturze.
Boi się ptaków (stąd i wizyt w Łazienkach Królewskich, gdzie krwiożerczy paw czyha na jej życia na każdym kroku), czasem ciemności, tego, że kiedyś nie trafi po imprezie do mieszkania oraz podziemnego przejścia w centrum, które żyje swoim życiem. I jeszcze tramwajów z Pragi na Wolę, bo zawsze są w nich żule. Ma problem z tym by kochać i być kochaną. Związki przerażają ją chyba bardziej od ptaków, ale jak na nieszczęście niesamowicie zżywa się z ludźmi, stąd nic dziwnego, że jest duszą towarzystwa i gwiazdą większości domówek. Problem w relacjach damsko-męskich zwala na rozstanie rodziców, choć tak naprawdę tę barierę emocjonalną wmówiła sobie najprawdopodobniej sama, nie chcąc zostać zranioną i porzuconą. A przecież znacznie łatwiej obwiniać innych o swoje problemy.
Oprócz muzyki kocha też modę i zawsze musi dobrze wyglądać. Karl, Saab, Chloe tegoroczna i wiele, wiele więcej. Co z tego, że ją nie stać na te wszystkie piękne rzeczy? Zawsze można się napatrzeć, powzdychać i spróbować z własnych rzeczy stworzyć coś oryginalnego. Lumpy super sprawa! I tak Marcelina odwiecznie zadaje sobie pytanie jak być prawdziwą kobietą, bo czasem chce być słodka, czasem pobiegać z prawie gołym tyłkiem w szortach czy sukience, chce żeby było sexy i wyrafinowanie, czasem, pokazać że będzie z niej niesamowita bizneswoman. Nie lubi za to, gdy ludzie źle się ubierają, gdy ktoś nie zna dobrej muzyki, a dzieci dresy chodzą pod oknem z gównianą łupanką i pseudorapem puszczanymi z telefonu.
A jutro bedzie futro!
_______________________________________________________________
Buzia Julia Zanettini. Pod imieniem Marcelinki skrywa się tytułowa piosenka autorstwa Organka. Dawno mnie nie było na blogach, stąd karta gunwo. Miało być chyba śmiesznie, ale nie wyszło...
Nie gryziemy, kochamy. Jesteśmy tylko wredne. I lubimy dłuuugie wątki.
HAAAALO! Ciesze się na powrót, ŻYJMY TYM RAZEM! ;)
[ Ona jest taka prawdziwa! Aż bardziej się chyba nie da, naprawdę!]
OdpowiedzUsuńBogna Mierzwińska
[Przychodzę powiedzieć "cześć" :P nie po wątek, bo i tak nam nie wyjdzie :P Zgadzam się, że postać jest taka prawdziwa ;*]
OdpowiedzUsuńGabryś
[Taka normalna i kochana. <3]
OdpowiedzUsuńAla Zamoyska
[ Teoretycznie Bogna miała nie mieć przyjaciółek, w ogóle jakiś bliższych osób, ale... Dla jednej można zrobić wyjątek! Przynajmniej będzie miała z kim latać po ciuszkach i narzekać, że nie stać ją na jakąś kieckę od projektanta. I teraz Marcelina może pomagać Bognie w szukaniu taniego, znośnego mieszkanka, bo ją właściciel poprzedniego okantował. A samej genezy ich przyjaźni obie mogą już nawet nie pamiętać]
OdpowiedzUsuńBogna Mierzwińska
[ Możemy to w sumie trochę przenieść do niedalekiej przyszłości, bo obecnie Bogna na razie czegoś szuka i tak trafiła do Marceliny, pewnie skuszona dobrym miejscem i niewielkim kosztem, nie współlokatorką, bo wolałaby nikt się nie dowiedział o jej pracy po godzinach, mogłoby być dość niezręcznie, chyba, że je kiedyś weźmie na babskie pogaduszki. A w sumie mogły się poznać przez jakiegoś kumpla znajomego kuzyna przyjaciela ciotecznego brata kolegi Marceliny. Złapały wspólny język, Bogna powiedziała wprost, że na chwilę obecną jest właściwie bezdomna i nocuje u znajomego, a Marcelina wpadłaby na genialny pomysł wspólnego zamieszkania. Bogny przeciez i tak nie ma całymi dniami]
OdpowiedzUsuńBogna Mierzwińska
[Przebrnęłam przez kartę - dlatego tak długo nie odpisywałam! Nieplanowany wątek zawsze na tak. Także kawy, herbaty czy inne trunki mogą wylądować na koszuli Tomka :D]
OdpowiedzUsuńTomasz G.
[Niech Marcelinka bywa w Wilanowie, a może niech od razu będzie jedną z najlepszych przyjaciółek młodszej siostry Kacpra? Tak będzie łatwiej o jakiś punkt odniesienia. Mogą się poznać w zabawnych okolicznościach, a co.
OdpowiedzUsuńPodsumowując: na wątek jestem chętna, o ile nie muszę rozpoczynać - to zawsze mi zajmuje zbyt wiele czasu, a tego ostatnio nie mam. Pieprzyć sesję i dwa kierunki studiów!]
Wybranowski Kacper
[Cześć! Och, zakochałam się w karcie, bardzo dobrze napisana. c: Na dodatek Marcelina ma takie śliczne zdjęcie i jest ekspertką od festiwali, a to jakoś zawsze mnie pociągało i podobało mi się. Samych owocnych i dłuuugich wątków życzę!]
OdpowiedzUsuńNatalia
[Siostrze na imię Karolinka (świnka). Kurczę, ona też jest wariatka - zupełnie jak jej starszy brat - więc niech z niezrozumiałych dla świata przyczyn zarządzi spotkanie w mieszkaniu Kacpra do którego zapasowe klucze mu ukradkiem zwędzi. Potem się spóźni, więc drzwi otworzy sam Wybranowski. O. Co dalej to wymyślimy.]
OdpowiedzUsuńWybranowski Kacper
[Przy pierwszym zobaczeniu zdjęcia w twojej karcie, myślałam, że to Kasia Tusk :o Czy mogą zamiast w klubie spotkać w Polskim Busie, czy w pociągu w drodze na jakiś koncert, albo festiwal? Wiem, że Warszawa, dużo imprez plenerowych, ale kurczę! Może jednak inne miasto? :)]
OdpowiedzUsuńGrzesiek
[Ona jest taka piękna. <3
OdpowiedzUsuńMoże więc rzeczywiście uznamy, że Marcela by się chciała na taką imprezę wbić, z kolei Julek by potrzebował na coś takiego partnerki, bo mu koledzy z roboty żyć nie dają, że on sobie dziewczyny znaleźć nie może. Także umowa jest taka - "ja cię tam zabiorę, poznam z ważnymi ludźmi, a ty musisz udawać, że ze sobą chodzimy, bo brakuje mi już argumentów i nikt nie wierzy, że nie jestem gejem".
Co Ty na to?]
Julian Fabiański
[Naprawdę zaczniesz?! Nie pamiętam już, kiedy ostatnio ktoś wykazał się taką dobrocią, serio, tu nie ma ironii. :D
OdpowiedzUsuńI podoba mi się pierwszy pomysł. Możemy założyć, że na początku to ten właściciel bloga chciał przyjść, aczkolwiek danego dnia coś mu nie pasowało, więc ustalili, że Marcela może iść pod tym drobnym waruneczkiem, o.]
Julian Fabiański
[Dziękuję za masę miłych słów i żywię nadzieję, że w wątkach Rozalia nadal pozostanie taką złą kobietą, na jaką ją wykreowałam. Dawno już nie stworzyłam prawdziwej suki i chyba właśnie tego mi brakowało — postaci przesiąkniętej złymi wspomnieniami, która z drzazgą w sercu rani wszystkich dookoła. Obym tylko jej z czasem nie spłaszczyła i nie zrobiła ciepłej kluchy, bo tego bym sobie nie darowała.
OdpowiedzUsuńMarcelina to świetne stworzenie, w wielu kwestiach bym się z nią dogadała. Poza tym nie mogę napatrzeć się na zdjęcie, chcę figurę tej dziewczyny. Chętnie pomyślałabym nad jakimś wątkiem, ale Marcela to taki typ postaci, której nie chciałabym zranić, a przytulić, więc jakiekolwiek powiązanie z Rozalią odpada. Chyba że Marcelina byłaby jakąś jej daleką rodziną, co trochę naciągane. W każdym razie jeszcze raz dzięki za przywitanie, miłej zabawy również. :)]
Rozalia Popławska
[Haha, tylko, że Zwoleński nikogo siłą do mieszkania nie zabiera. Może i jest rozwydrzony i ma tak dużo pieniędzy, że aż uszami mu wychodzi, ale to laski się do niego kleją, on praktycznie o żądną nawet nie zabiega. Więc kłótnia o zaparkowane auto byłaby idealna :D
OdpowiedzUsuńJuż widzę, że milion osób będzie oczekiwała ode mnie rozpoczęcia, więc może chciałabyś mnie wyręczyć?]
Maksymilian.
Wybranowski za swoich studenckich czasów nigdy nie wykazywał się systematycznością. Z każdą kolejną sesją historia się powtarzała: cały semestr bezczelnie opierdalał się, pracujący jedynie na przedmiotach, które go wyjątkowo interesowały, a gdy zbliżał się czas egzaminów to czuł jak dostaje odmiany klaustrofobii. Koniec końców wszystko zdawał na oceny o wiele lepsze niż z początku przypuszczał, ale to raczej była kwestia działania według instynktu, a nie wytężonego wysiłku. Obserwował teraz, że jego siostra robiła teraz dokładnie to samo, przyprawiając rodziców o komentarze dezaprobaty, których on również nie uniknął. Młoda również wybrała prawo, ale zdecydowanie nie cechowała się niezdrowym świrem na punkcie tych studiów - Kacper widział takich świrów na własne oczy. Wybranowski nie chciał by powtarzała jego błędy, ale wiedział też, że nie ma żadnych podstaw by udzielać Karolinie jakichkolwiek wykładów. Wyśmiałaby go i nie mógłby mieć jej tego za złe. Powinien i tak cieszyć się, że jako jedyna z rodziny utrzymywała z nim kontakty na chwilę obecną, nie skreślając go za poczyniony rozpierdol w życiu całej rodziny Wybranowskich.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Kacper miał tego wieczora wyjść. Umówił się ze współpracownikami z kancelarii: mieli zrzucić z siebie garnitury, pozbyć się zawodowego sztywniactwa i ruszyć zgodnie na ochlanie przystojnych i wykształconych mord. Późnym popołudniem Wybranowski odebrał jednak serię wiadomości: jednemu dziewczyna zabroniła wyjść, grożąc rozstaniem, trzeciemu wyskoczyło ponadprogramowe spotkanie z klientem, którym była dobrze wyposażona przez naturę warszawska celebrytka. Głupie chuje, o takiej treści Kacper wystosował wiadomość do swoich przyjaciół i postanowił spędzić ten wieczór w mieszkaniu. Dla odmiany cieszył się, że nie będzie miał okazji na wyciągnięcie sprzętu z rozporka, bo to ostatnimi czasy kończyło się dlań bardzo źle. Kobiety były złem wcielonym o zdecydowanie zbyt pięknych ciałach. Wybranowski wstawił piwko do lodówki, czekając aż się schłodzi, rozplanował pracę na przyszły tydzień i przeszukał kolekcję dvd w celu odnalezienia jakiegoś sensownego filmu. W międzyczasie udał się do kuchni po jabłko, w które się wgryzł i powrócił do salonu. Ledwo przysiadł na pufie by w dalszym ciągu przekopywać płyty, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Kacper z owocem w dłoni i skonsternowaniem na twarzy udał się do przedpokoju. Nikogo się nie spodziewał, więc...? Kogo popierdoliło? Do momentu, gdy nie przekręcił zamka, dzwonek wydzwaniał irytujący dźwięk, który wwiercał mu się w mózg.
Otworzył zamaszyście drzwi i dostrzegł młodą dziewczynę, może odrobinę starszą od Karoliny. Zmierzył ją uważnym wzrokiem, wgryzając się w jabłko i patrząc jak sytuacja sama się rozwija, zupełnie bez jego udziału. Dziewczę wybąkało słowa przeprosin, a następnie zasłabło, co wydawało się Kacprowi być numerem naciąganym, ale wywierającym pewne wrażenie.
- Karolina Cię nasłała? Dobrze się bawicie? - to były jego pierwsze słowa pomiędzy jednym, a drugim ugryzieniem jabłka. Nie odrywał spojrzenia od dziewczyny, która przycupnęła na schodku. Wnioski nasuwały się same - tylko jego siostra i jej równie kopnięte koleżanki miały takie idiotyczne pomysły. Kacper z rozbawieniem na twarzy oparł się o framugę. Całkiem ładna była. I strasznie młoda.
Wybranowski Kacper
Sytuacja, w której znalazła się Mierzwińska przed kilkoma dniami, zdecydowanie zasługiwało na miano trudnej, choć ona niewątpliwie dążyła do tego, by nadać jej nieco komicznego charakteru. Kiedy równe sześć dni temu, właściciel jej mieszkania poprosił ją o zapłacenie czynszu za trzy miesiące z góry, tłumacząc się chęcią kupienia prezentu na komunię wnuczka, Bogna uznała to za coś normalnego i wypłaciła wszystkie swoje oszczędności, godzinę później wręczając je mężczyźnie nim opuściła mieszkanie idąc do pracy. Kilka godzin później nie tylko zastała kilka swoich gratów na wycieraczce, ale również odkryła, że żaden z jej kluczy nie pasuje do zamka, a właściciel nie odpowiada na jej telefony. Można wręcz uznać, że wpadła wówczas w histerie, bowiem dotarło do niej z lekkim opóźnieniem co właściwie się stało. Mając pod pachą starego pluszaka w kształcie Bobra, któremu odpadało oko, ciuchy na trzy dni w niewielkiej torbie, kilka zdjęć z zapomnianego przez nią okresu i aż całe trzy rysunki, które cztery lata temu wyszły spod jej rąk, gdy ambitnie chciała dostać się na ASP, została bez dachu nad głową i pustym bankowym kontem. Gdyby nie Kacper, który wyciągnął do niej wówczas dłoń, nie tylko proponując by została u niego na kilka nocy, ale także oferując pomoc prawną, zapewne skończyłaby na dworcu, żebrząc o drobne na bilet powrotny do domu. Na szczęście jednak nie było aż tak fatalnie.
OdpowiedzUsuńBogna nie była typem imprezowej, szlajającej się po klubach osoby, głównie dlatego, że w nawale prac nie miała po prostu na to czasu. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie zdarzenia, potrzebowała wieczoru, który mógł odciągnąć ją od tych wszystkich myśli, a los chciał, że akurat jej, można by powiedzieć znajomi, wybierali się właśnie do jednego z warszawskich klubów. Wizja upicia się darmowymi szotami była dla niej aż za bardzo obiecująca, dlatego pożyczając od Kacpra kasę, kupiła sobie jakąś kieckę i z samego wieczoru stawiła się w klubie, gotowa właściwie na wszystko, byleby tylko na moment o wszystkim zapomnieć. Szybko jednak okazało się, że nie będzie jej to dane; wieść o jej chwilowej bezdomności szybko się rozniosła i stała tematem numer jeden. Nawet nowo poznane osoby zyskały temat do plotek i wytykania jej sobie palcami. A Bogna tak właściwie miała to w dupie, dopóki mogła pić i tańczyć, szybko zyskując nową towarzyszkę w tym jakże ambitnym zajęciu.
Tak właściwie Mierzwińska nie była pewna czy dobrze robi. Od jakiś jedenastu minut stała pod drzwiami mieszkania, przygryzała nerwowo dolną wargę i robiła dwa kroki wstecz by zaraz zrobić jeden do przodu. Czy na pewno tego chciała? Czy oglądanie mieszkania Marceliny i pokoju do wynajęcia miało w ogóle jakiś sens? Do tej pory mieszkała sama i chciała by tak pozostało, gównie ze względu na nocne rozmowy prowadzone z napalonymi facetami, o których nikt nie powinien nigdy się dowiedzieć, bo Bogna raz na zawsze zapadłaby się pod ziemię i nigdy by już stamtąd nie wyszła. Z drugiej jednak strony była zdesperowana i chciała wreszcie przestać pomieszkiwać po kątach u Kacpra, pragnęła stanąć na własne nogi, a właściwie wynajęcie tego pokoju nie musiało być trwałym rozwiązaniem, prawda? To mogło być tylko chwilowe, podreperowałoby budżet Marceliny i pozwoliłoby Bognie na rozejrzenie się po rynku nieruchomości. W końcu znalazłaby coś niedrogiego, wygodnego i tylko dla siebie, prawda? Dlatego wzięła głęboki oddech i nacisnęła dzwonek, który został po chwili zagłuszony przez pisk wydawany po drugiej stronie drzwi. Automatycznie Mierzwińska się uśmiechnęła, zdążyła już polubić tę wariatkę i dostrzec w niej kawałek własnej duszy, co niewątpliwie wróżyło dobrze ich znajomości.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie - tak właściwie to nie miała zamiaru jej mówić, że była tu nawet przed czasem, bo kto normalny w tych czasach zna się jeszcze na punktualności? Weszła do mieszkania, powstrzymując się przy tym od nachalnego rozglądania się. Nie była wścibska. - Ciebie też trzyma jeszcze taki kac moderca? Nie pamiętam kiedy ostatni raz tyle wypiłam i właściwie nie wiem co takiego ustaliłyśmy. Nie chcę się narzucać czy coś, z tą moją sytuacją i cię wykorzystywać. Tak właściwie to myślę, że nie powinnam nawet przychodzić, zwłaszcza, że pewnie cała ta propozycja padła tylko z grzeczności, ale zapewniam, że moja sytuacja jest tylko chwilowa. Jak tylko odzyskam swoje rzeczy z tamtego mieszkania, zacznę się za czymś na poważnie rozglądać. Na razie nie mam nawet własnych ciuchów, a ten dupek pewnie już je opchnął na allegro… - wymruczała pod nosem, nieco za bardzo zawstydzonym tonem.
Usuń[ przestań waćpan narzekać! ja się na nie gniewam]
Bogna Mierzwińska
[Aaaa, moja Klarusia? Czy tak?! <3
OdpowiedzUsuńNo jasne, że tak! Z Marceli przecież takie kochane i wspaniałe dziewczę!]
Cecylia Paruzel
[Oooooo, Nina nic nie ma tak wytrenowanego jak wątrobę. Mogą się znać właśnie z pracy. Nina może czasami uszyć coś dla Marceli, skoro ta tak lubi modę, a jej nie stać.
OdpowiedzUsuńCo do samego wątku - co powiesz na wspólny bar trip? Jacyś goście mogliby się zacząć przystawiać, a że Nina uliczny wojownik, to ten. Sama rozumiesz.]
Nina
[Tak się nie robi, proszę mnie tu w żadne wyrzuty sumienia nie wpędzać, no!
OdpowiedzUsuńO losie, nie wiem co możemy im wymyślić! Mam w głowie jakąś czarną dziurę i wcale mi się to nie podoba. Może niech pijana Celina (hehe) wpadnie kiedyś przez przypadek do pijanej (?), a może ujaranej, Cylii. Byłoby śmiesznie, a takie wątki to chyba nasza specjalność, hmm?]
Cylia
[Czeeeść. Blondyni jakoś niespecjalnie cieszą się popularnością w blogosferze, bo rzadko kiedy ich widywałam na zdjęciach, chyba nie przypominam sobie, aby ktokolwiek wziął Hunnama lub Skarsgarda, a przecież jest na co popatrzeć :D Po tylu wspaniałych komplementach na bank musimy mieć wątek, ale obecnie przychodzi mi tylko jeden pomysł do głowy: Wiktoria (siostra Wiktora) sprowadziła się do Warszawy i zapewne obrała nowy kierunek studiów, toteż możemy przyjąć, że tymczasowo jest na zarządzaniu, więc mogłaby studiować z Marceliną. Któregoś razu po karczemnej awanturze, jego siostra zaginęłaby w akcji, więc Wiktor musiałby przetrzepać pół stolicy w poszukiwaniu Wiktorii i jakimś cudem trafiłby do miejsca, gdzie Walewska tymczasowo parzy kawę? Ewentualnie mógłby przyjść na uniwerek :D]
OdpowiedzUsuńWIKTOR KOSSAKOWSKI
[ Biedaku! :< Dasz radę, wierzę w ciebie.
OdpowiedzUsuńJa jutro walczę z angielskim, nie wiedziałam, że po 12 latach nauki i niemal stuprocentowego zdania matury, będę się pieprzyła z jakimś kolokwium od miesiąca]
Anka Kopczyńska
[Podoba mi się twoja karta, poza tym Marcela jest super. <3 Strasznie chciałabym coś więcej, niż tylko zakupy, ale trudno znaleźć jakiś punkt odniesienia. Bazyl będzie tolerował ją już przez sam fakt, że daje mu się wzbogacić. :D]
OdpowiedzUsuńBazyl
[ Hej, hej, dobrze widzieć, że blog powoli odżywa i taka interesująca pani się pojawiła :) Szalenie lubię to zdjęcie, sama kiedyś miałam chrapkę wykorzystać, ale do Marceliny wydaje się pasować idealnie. W ogóle bardzo sympatyczna postać Ci wyszła, lubię takie, bo aż bije od niej pozytywna energia i miałabym ochotę się na nią natknąć nie tylko na blogu. Troszkę martwi mnie jak przeskoczyć różnicę wieku… Ale jeżeli tylko masz ochotę na wątek to zapraszam, wspólnymi siłami pewnie coś wymyślimy :) ]
OdpowiedzUsuńAdam
[ O, to się rozpisałaś, nie spodziewałam się :) I nie przepraszaj bo przecież nie ma za co. Im więcej nas na blogu tym lepiej, niech się powoli gromadzą kolejni autorzy, przynajmniej wątków nie zabraknie. Tak, mogłam się spodziewać, że ten wizerunek tak podziała. Sama mam słabość tak przeogromną. No, ale co do pomysłów.
OdpowiedzUsuń1. Raczej przewidywałam, że Adam to typ człowieka, który na własną wygodę i przyjemności nie oszczędza. Więc nie jestem pewna czy w miejscu, w którym mieszka, odbywałyby się takie imprezy na których byłaby Marcelina. Choć muszę przyznać, że jak nie doceniłam wzmianki w Twojej karcie na temat alkoholu, tak teraz zaczynam rozumieć. Lepiej oszczędźmy jej skakania po balkonach, jakby spadała to czułabym się poniekąd winna jej kontuzji, a tej wysokości to już mogłoby być z nią kiepściutko… Nie ma co niepotrzebnie ryzykować zdrowiem :)
2. Problem jest taki, że jedyna vipowska loża na jaką wydałby ciężko zarobione pieniądze to rząd na meczu koszykówki i to w Stanach Zjednoczonych, a na chwilę obecną to mocno naciągane. W przypadku meczów stołecznego klubu to on tylko udaje, że ogląda (nigdy na stadionie, w życiu nie zapłaci, jak już to w barach), a ewentualnie jeszcze zerknąłby na reprezentację, ale to też raczej nie na stadionie, nie jest wielkim fanem. Więc tu niestety odpada.
3. Nie ukrywam, że trzeźwy wątek to jest pewna odmiana po poprzednich dwóch, ale nie chcę Cię rozczarować, tyle że… Oj, no nie chcę powtarzać się i pisać dwóch wątków o tym samym, rozumiesz, prawda?
4. To chyba wersja która jest najbardziej prawdopodobna. On gdy nie jest zawalony pracą, lubi wyjść i odreagować, możliwe więc, że wpadliby na siebie w jakimś pubie. To ja pokombinuję jak mogłabym ten zamysł wykorzystać (wybacz, ale jestem na nogach od szóstej i padam powoli na pyszczek, a wolę się do Ciebie odezwać jak będę miała coś konkretniejszego i w miarę sensownego), a Ty mam nadzieję, że poczekasz co mi wpadnie do głowy jak by to można było ująć?
5. Ojej, no to mnie… W sumie nawet rozbawiło, masz rację. Ten pomysł jest tak bardzo nieprawdopodobny, że aż śmieszny :) Dobrze, że nie ma powodu by płacić jakiejkolwiek dziewczynie za udawanie jego narzeczonej bo i obawiam się, że nikt mógłby w tą sprytną maskaradę nie uwierzyć i cały plan by padł… Byłoby strasznie smutno wtedy.
To ja się odezwę w najbliższym czasie czy coś mi wpadło odnośnie tego pubu i wtedy ustalimy już szczegóły, ok? ]
Adam
[ A dziękuję bardzo, też tak uważam! Brzmi odrobinę nieskromnie, ale skoro to nie moje zdjęcie, to uznaję, że ja również mam prawo powzdychać nad urodą panny Vacth ;) Sama Marcelinka (która ma przepiękne imię <3) też jest śliczna – w takim słodkim, łobuzerskim stylu, rzecz jasna ;) Właśnie przeczytałam sobie jej kartę i bardzo mi się ona podoba. Ogromny plus za świra na punkcie muzyki oraz pozytywne nastawienie do życia. Ale powiedz mi… jak ona może się bać ptaków? Pawie są takie piękne, Kasia je uwielbia! No, ale okej… rozumiemy, że o takich rzeczach się nie dyskutuje ;) Tak samo jak o sympatii do języka rosyjskiego – to jest jej pasja. I w sumie chyba lepszy rosyjski niż niemiecki albo chiński, a przynajmniej tak mi się wydaje… Sama często mijam Saską Kępę, i tak mi ona utkwiła w głowie, że musiałam ją jakoś wykorzystać. Akurat padło na Kasię, która po paskudnych perypetiach prywatnych prawie w pełni oddała się pracy, dzięki czemu dziś nie narzeka na swoje zarobki :) Hm, hm… różnica wieku między Kasią a Marcelą wcale nie jest taka straszna. Tylko pięć lat. Choć mają zupełnie inny tryb życia, więc tu może być pewien problem. Kaśka raczej chodzi do teatrów niż na szalone koncerty… ]
OdpowiedzUsuńKasia Zakrzewska